Co do pudełka czyli nie tylko kanapką człowiek żyje.
W życiu zawodowym- marketingowiec w branży dodatków spożywczych, z długim już stażem. Prywatna część życia to trzech mężczyzn – mąż i dwóch synów. Pasje to: gotowanie i rower. Poza tym, interesuje się wszystkim. – Sylwia Jeremiejewicz-Szymańska

Nie samą kanapką człowiek żyje. Chciałam wam dzisiaj podpowiedzieć co można wrzucić do pudełka na lunch do pracy i do szkoły.
Po pierwsze mega szybkie, proste i obłędnie smaczne ciasto vel chlebek bananowy.
Co potrzebujemy:
– większą keksówkę (ok 30 cm długości) albo dwie mniejsze
– 3-4 bardzo dojrzałe banany
– 75gr roztopionego masła albo oleju kokosowego w wersji wegańskiej
– 1 jajko – w wersji wegańskiej możemy pominąć
– 1 łyżeczka sody
– szczypta soli
– 1,5 szklanki mąki orkiszowej (najlepszy typ 650)
– jeżeli banany nie są bardzo dojrzałe możemy dodać 2-3 łyżki cukru brązowego
- Włącz piekarnik góra dół i nagrzej do 170 C
- Rozpuszczam masło i zostawiam do przestygnięcia
- Ja do przygotowania tego ciasta używam miksera ręcznego, ale widelec czy łyżka wystarczą. Wrzucam banany do miski i mikserem rozgniatam je na masę. Dodaję masło i jajko i miksuję.
- Dodaję resztę składników, mieszam do uzyskania jednolitej masy.
- Przekładam do keksówki wyłożonej papierem do pieczenie lub klasycznie wysmarowanej masłem i wysypanej mąką.
- Do piekarnika na 50-60 min
- Ja jeszcze lubię dodać suszoną żurawinę, posiekane orzechy, sezam czy siemię lniane. Kawałki czekolady też się świetnie sprawdzą. Trzeba jedynie pamiętać, aby tych dodatków nie było za dużo bo ciasto zmieni się w zakalec. Myślę, że maksymalnie można dodać 2-3 łyżki dodatków.
Tak przygotowane ciasto można upiec również w formie babeczek – skracamy czas pieczenia wtedy do 30 min.
Świetnie się sprawdzi zamiast kanapki do szkoły, jako przekąska w środku zabieganego dnia. A gdy popijemy taką babeczkę kefirem, maślanką czy naturalnym jogurtem pitnym – świetne źródło białka – to mamy pełnowartościowy, smaczny posiłek.
W dwóch kolejnych przepisach będziemy potrzebować kaszę jaglaną. Jest to mega wartościowa kasza i do tego nie zawiera glutenu, ma działanie zasadotwórcze i oprócz dużej ilości witamin i minerałów jest mega uniwersalna. Sprawdza się w deserach i w daniach wytrawnych.
Ilość: ja gotuję zazwyczaj więcej kaszy, gdyż spokojnie możemy ją przechowywać w lodówce w pojemniku do 5 dni.
Odmierzam kaszę zawsze w pojemniku z podziałką w ml.
Ja gotuję 400 ml kaszy, więc będę do tego potrzebowała 800 ml wody.
Analogicznie możemy ugotować mniej albo więcej.
Ale po kolei.
Suchą kaszę podprażam w suchym garnku – docelowym naczyniu, w którym będę ją gotowała.
Mieszam ją dość często aby się nie przypaliła. W tym samym czasie wstawiam wodę w czajniku – zagotujcie od razu cały czajnik wody.
Gdy kasza zaczyna pachnieć – pojawia się taki orzechowy lekko przypalony zapach – zalewam ją wrzątkiem. I tu uwaga, reakcja będzie bardzo gwałtowna, więc najlepiej rozbić to z dystansem do garnka. Następnie odcedzamy kaszę na sitku.
Przesypujemy ją z powrotem do garnka i zalewamy 800 ml wrzątku.
Przykrawamy i na minimalnym ogniu gotujemy, aż kasza wchłonie całą wodę.
Nie dodaję żadnych przypraw, wtedy mogę jej użyć i do dań słonych i do słodkich.
Po ugotowaniu kasza lubi jeszcze odpocząć pod kołdrą – to jest mega ważne aby uzyskać wersję sypką. Dajmy jej z godzinkę na poleżenie.
Tak ugotowaną i wystudzaną kaszę możemy w szczelnym pojemniku przechowywać w lodówce.
Kolejny przepis to sałatka.
Trochę inaczej skomponowana i przygotowana tak aby stanowiła sycący na długo posiłek.
Co potrzebujemy:
– słoik, szczelne pudełko – tak ok 800 ml pojemności
– cebula
– zielony ogórek
– pomidor
– ugotowana kasza jaglana
– cieciorka lub usmażona pierś z indyka lub jajko na twardo – można też zrobić wersję delux i dodać te wszystkie składniki
– kiełki – jakie lubisz
– sałata – ja najbardziej do tej wersji lubię mieszankę młodych listków z Lidla albo pokrojoną sałatę rzymską
- Na dno słoika wlewamy 2-3 łyżki oliwy z oliwek, łyżkę soku z cytryny, pół łyżeczki syropu z agawy albo płynnego miodu, sól i pieprz. Zamykamy słoik i mieszamy wszystkie składniki jak w szejkerze.
- Gdy sos spłynie na dno słoika dodajemy w kolejności, pokrojoną cebulę, pokrojone w kostkę ogórki, dodatek białkowy – cieciorka, indyk, jajko – kasza, pomidor, kiełki, sałata.
- I gotowe. Można zrobić dzień wcześniej i schować do lodówki. Przed podaniem, wymieszać z sosem w słoiku i wyłożyć na talerz. Tutaj jest lista moich ulubionych dodatków, ale papryka, rzodkiewka, mozzarella, nasiona czy orzechy też się świetnie sprawdzą.
I ostatni przepis to naleśniki a la tortilla
Co potrzebujemy:
– 10 łyżek ugotowanej kaszy jaglanej (zimnej)
– mleko zwykłe lub roślinne lub woda – 1 szklanka
– skrobia ziemniaczana lub kukurydziana 7-8 łyżek
– jajko – można pominąć w wersji wegańskiej
– 3-4 łyżki oleju rzepakowego lub kokosowego
Wszystkie składniki wkładamy do miski i ręcznym blenderem miksujemy wszystko na gładką masę. Można użyć miksera kielichowego lub urządzenia typu Thermomix.
Gdyby okazało się, że masa jest zbyt rzadka dodajemy skrobi a gdy jest za gęsta mleka lub wody.
Smażymy na posmarowanej tłuszczem patelni.
Trzeba zwrócić uwagę, iż te naleśniki smażymy powoli, patelnia nie może być nagrzana maksymalnie. Nie jest to łatwe w smażeniu ciasto. W moim przypadku pierwsze dwa naleśniki lądują w koszu, ale kolejne wychodzą super.
I co możemy zrobić z takim naleśnikiem?
Po pierwsze, w wersji słodkiej dla dzieci, nawet do szkoły w pudełko. Smarujemy naleśnik masłem orzechowym (przy wyborze zwróć uwagę, żeby w skład takiego masła wchodziły tyko orzechy) i dżemem malinowym albo truskawkowym. Dla mnie to jest najlepsze połączenie na świecie.
Po drugie zamiast kanapki do pracy. Naleśnik smarujemy ajvar’em, pastą paprykową, majonezem czy jakimś innym mazidłem. Na to sałata, warzywa jakie lubimy i chrupiący bekon albo smażona pierś z indyka. Świetnie smakuje z usmażonym na brązowo halloumi.
Tak przygotowany naleśnik jest świetną bazą do dań wegańskich (wtedy bez jajka), wegetariańskich i na słodko. Ja czasami jak mam ochotę na pizzę – smaruje taki pieczony naleśnik sosem pomidorowym układam ser i wkładam do piekarnika. Spód jest mega chrupiący, a ser ciągnący. Świetna, mniej kaloryczna – oczywiście zależy jaki i le sera na nią położycie – alternatywa do pizzy.
Takie naleśniki wytrzymują w lodówce ok 3 dni szczelnie przykryte. Można je również mrozić.
Smacznego.