Dlaczego boimy się badać? Jak lęk hamuje

nas w profilaktyce zdrowotnej?

Sonia Ziemba Domańska, psycholog i psychoterapeutka. Amazonka, Edukator Profilaktyki Nowotworowej, certyfikowany Trener Kontroli Złości. Media Planner, mama, żona, wulkan energii i motywacji.

 

Jeśli zapytałabym Was kiedy ostatni raz byłyście na badaniu USG piersi, zapewne usłyszałabym, że „niedawno” 😊 Ach… to słynne niedawno. Jest czarująco łatwe do przełknięcia i wymijające. Samo uspokajające i spełniające ważną część naszego poczucia bezpieczeństwa i odpowiedzialności – czyli auto argumentacja poziom wysoki. 

A masz! Jak się już pytasz to wiesz. No niedawno byłam. Nie no gdzie. Nie w tym miesiącu. Z pół roku temu. No .. w sumie to czekaj… hmm.. kurcze nie… bo to na pewno nie było w tym roku jednak, bo to Heniek się przecież urodził.. Kurcze.  To ze dwa lata temu to było.. 

Tadam! Niedawno!

Oczywiście wiem, na szczęście większość z Was bada się regularnie, wiem również że przyjęłam za przykład profilaktykę antynowotworową piersi, bliską mojemu sercu dosłownie i w przenośni, ale z każdym badaniem mogącym – i teraz uwaga – wykryć RAKA – jest identycznie. Rak to słowo klucz. W magiczny sposób zamyka drzwi do lekarza i na badania. To niesamowite jak wielką wartość przypisujemy tym czterem literom ( chociaż o czterech literach zazwyczaj mówimy w innym kontekście😊 )!

I ja się wcale, drodzy czytelnicy, Wam nie dziwię. Bo jest to choroba tak samo podła jak bolesna, i nieprzewidywalna. W naszym społeczeństwie w dalszym ciągu uznawana za śmiertelną. Zapominamy jednak o tym, że statystyki byłyby zupełnie inne, gdyby nowotwór wykrywany był o wiele wcześniej , a to właśnie wiąże się

z   b a d a n i a m i!

Szach mat.

Albo w lewo albo w prawo.

Rak piersi, rak jajników, rak prostaty, rak płuc, rak, jelita grubego – to najczęściej występujące nowotwory wśród ludzi i w większości wyleczalne, jeśli wykryte w odpowiednim momencie.

Lęk. Lęk przed rakiem rośnie lawinowo. Dotyczy już tak wielu, że psychiatrzy swobodnie mówią o kancerofobii, czyli panicznym lęku przed zachorowaniem na nowotwór. I powiem Wam szczerze, że według mnie lęk przed rakiem to fobia społeczna. Dosłownie. 

Grunt podkopują media. Straszą. Apelują. Wiedzą i wiedzą. A my się boimy. Że rak nas zje!

I ja nie mówię, że nie jest groźny! Jest groźny cholernie! Ale im wcześniej zareagujemy, tym mamy większą szansę na zdrowie. Takie proste, a takie trudne.

Jak z elektroniką i sprzętem AGD – jak się psuje i nie reagujesz, to podziała, ale ile? No właśnie.

To jak to jest z tym lękiem?

Najgorsza jest świadomość, że umrzeć może każdy. Że każdy jest… śmiertelny. Kiedyś mówiło się, że jak w rodzinie zdrowie panowało ,to na pewno geny czyste. Ale teraz…skala społecznych lęków przed rakiem jest wręcz zaskakująca. Nawet młodzi i zdrowi, niemający skłonności do lęków, na słowo „rak” reagują dziś nerwowo. 

I teraz zobaczcie co się z nami dzieje – Im większy lęk, tym większa niechęć, żeby pomyśleć o zagrożeniu.

 Do tego dochodzi myślenie magiczne: ktoś z naszych znajomych poszedł na kontrolne badanie i zaraz trafił do szpitala. Był zdrowy, a po badaniu leży i rokowania są jednoznaczne. I chociaż absurd takiego rozumowania można sobie doskonale uświadamiać, to jakiś jego ślad zostaje z tyłu głowy i może wpływać na decyzję o unikaniu badań!

To takie przeświadczenie: jestem zdrowy, dopóki nie wykryją u mnie choroby, a więc trzeba zapobiec wykryciu.

Bzdura! 

Tłumaczymy się brakiem czasu ( standard standardów) albo pieniędzy, mimo że doskonale wszyscy wiemy, że kiedy rak zaczyna boleć, w większości przypadków na leczenie jest już za późno. Wymawiamy się trudnym dostępem do służby zdrowia. Ach to NFZ!

Boimy się dalej i nie badamy dalej.

Chciałbym, abyście wiedzieli, że lęk nie wynika z zagrażającej sytuacji, ponieważ jest skutkiem tego, co dzieje się w naszym umyśle. Tego co jest nierzeczywiste. Objawia się często jako stan oczekiwania na bliżej nieokreślone, nieprzyjemne doświadczenie. Coś czego nie ma. A takie oczekiwanie na zagrożenie nie służy naszemu zdrowiu. 

Czy czekacie, aż wybuchnie Wam czajnik elektryczny i spali całą kuchnię? A przecież może tak się stać! A jeżeli w tej kuchni byłby ktoś, np. Wy? Dlaczego tego się nie boicie? Inne prawdopodobieństwo?  No inne. A wiecie dlaczego? Bo na swoje zdrowie i ewentualny rozwój choroby macie wpływ. Bo jakby tak kuchnia się zaczynała palić, i byście to widzieli, to  wówczas robilibyście coś z tym, czy stali i czekali? Teraz rozumiecie? 😊

Lęk trzeba oswoić. Zaprosić go na herbatę, kawę, pogadać. Zaakceptować, że jest, że nawet rozumiecie to, że jest, bo ranga problemu jest życiowa. I jak się z nim już lepiej poznacie to wspólnie zadbajcie o profilaktykę. 

Mówię Wam, warto.

 

#RokKobiet

Share This