Klimatyczne kawiarnie w południowej Polsce

Pilot wycieczek polskich i zagranicznych, przewodnik po Krakowie dla turystów anglo- i hiszpańskojęzycznych, od 2007 prowadzi projekt Slowtravel.pl, który związany jest z nieśpiesznymi podróżami. – Małgorzata Zielina 

 

Nie ma to jak usiąść w klimatycznym wnętrzu, robiąc sobie małą przerwę od zwiedzania, przy pysznej kawie. Zgodzicie się ze mną, prawda?

W dzisiejszym artykule ograniczę się terytorialnie do obszaru od Cieszyna (granica z Czechami) po Tarnów. Zatem innymi słowy – skupię się na obszarze dawnej Galicji.

Zacznijmy zatem od Cieszyna, jednego z najstarszych miast w Polsce. Wyjmijcie banknot 20-złotowy i spójrzcie na niego. Z jednej strony mamy wizerunek Bolesława Chrobrego, a na stronie odwrotnej najważniejszy zabytek Cieszyna, czyli rotundę romańską z przełomu XI i XII wieku. Cieszyn to nie tylko zabytki, ale przede wszystkim miasto oddzielone od Czeskiego Cieszyna rzeką Olzą, zatem graniczne i uniwersyteckie. I to tutaj znajduje się wiele urokliwych kawiarni, z których wymienię dwie.

Kornel i Przyjaciele – ul. Sejmowa 1

Jest to kawiarnia, księgarnia i antykwariat w jednym.

W dodatku jest to idealne miejsce, w którym można się zrelaksować przy pysznej kawie, siedząc w głębokim fotelu, w otoczeniu regałów pełnych książek z dziedziny literatury pięknej, reportażu, poezji. Mamy tam też sporo książek regionalnych, „cieszyńskich” oraz gablotę z utworami związanymi z patronem księgarni – Kornelem Filipowiczem, który dzieciństwo i młodość spędził właśnie w Cieszynie. Kornel Filipowicz był autorem 37 książek, znanym głównie z krótkich form literackich, dwukrotnie rozwiedziony, a od 1967 roku aż do swojej śmierci związany był z poetką Wisławą Szymborską. Nie łączył ich nigdy związek małżeński. I to po jego śmierci Wisława Szymborska napisała wiersz „Kot w pustym mieszkaniu”. Podsumowując – jest to miejsce klimatyczne, unikalne, z pyszną kawą, idealne do długich rozmów z przyjaciółmi i przemyśleń wszelakich.

 

Kolejna propozycja to w jakimś stopniu tęsknota za przeszłością. W Cieszynie między 1911 a 1921 roku kursowały tramwaje, ich trasa przebiegała m.in. przez Rynek, most na Olzie do Dworca Głównego. Ale w 1920 roku dokonano podziału Cieszyna na część polską i czechosłowacką (Czeski Cieszyn). Wtedy to jeszcze tramwaj kursował bez zmian, niestety wzmożone kontrole na moście granicznym uniemożliwiały płynną komunikację i w rok postanowiono zlikwidować linię tramwajową.

Zatem zapraszam Was do kolejnej kawiarni w Cieszynie –  Tramwaj Cafe  – przy ul. Menniczej 44.

To właśnie tam można poczuć nostalgię cieszyńskiego tramwaju zasiadając na drewnianych ławkach przypominających te z legendarnego Ringhoffera. Pełno we wnętrzach tej kawiarni o wydłużonym kształcie historycznych zdjęć. Można tam zasmakować pysznej kawy, wypić lampkę wina, skosztować baby rumowej. Podobnie jak w poprzedniej kawiarni, również i tutaj warunki do prowadzenia rozmów czy dyskusji są idealne. A jeśli ktoś wybiera się tam w pojedynkę, to też nie będzie się nudzić. Można na przykład zagłębić się w lekturę bezpłatnego magazynu wydawanego w biurze położonym nad kawiarnią o tytule: „Tramwaj Cieszyński” i poczytać o historii Cieszyna, aktualnych trendach i nowinkach.

 

Tramwaj stanie się łącznikiem między dwoma miastami, które niegdyś posiadały tę formę komunikacji miejskiej.

Przeniesiemy się zatem do innego tramwaju, oddalonego od Cieszyna o 200  km na wschód – do Tarnowa. To właśnie w Tarnowie działała jedna linia tramwajowa łącząca dzielnicę Grabówka przez Śródmieście z dworcem kolejowym. Linia ta powstała wtedy, co cieszyńska – w 1911 roku, lecz działała dłużej, bo aż do 1942 roku. I trzeba było zaczekać aż do 2012 roku, kiedy to przy placu Sobieskiego pojawiła się replika tramwaju, w którym mieści się:

 

Cafe Tramwaj – plac Sobieskiego 2

W środku znajduje się kilkanaście miejsc siedzących. Można skosztować głównie słodkości, ciast, lodów i kilku rodzajów kawy. Jest nawet toaleta. Warto zwrócić uwagę na zdjęcia przedstawiające stary Tarnów. Z uwagi na raczej niedużą powierzchnię tej kawiarni, będzie to raczej miejsce wyłącznie na wypicie kawy, czy zjedzenie szybkiej przekąski niż na spotkanie w większym gronie przyjaciół czy znajomych przy kawie i ciastku. Zaglądnąć na pewno warto, bo jednak jest to zupełnie niepowtarzalny lokal położony w miejscu, gdzie przed wojną znajdowała się dyliżansowania.

Z Tarnowa udamy się teraz do stolicy Małopolski, czyli do Krakowa.

O krakowskich kawiarniach czy życiu kawiarnianym napisano tomy. Są w Krakowie kawiarnie przeróżne. Nowoczesne, artystyczne, „pod turystów”, sieciowe, bardzo znane i te, które walczą o przetrwanie.

Dziś chciałabym Wam przedstawić moją subiektywną listę ulubionych miejsc.

 

Magia Cafe – plac Mariacki 3

Kawiarnia ta mieści się w kamienicy Hipolitów vis-a-vis kościoła Mariackiego. Warto do niej wpaść na kawę, herbatę czy lekki lunch (doskonałe wrapy z pieczonym indykiem itp.). Można usiąść w podziemiach, klimatycznym ogródku wewnętrznym lub przed kawiarnią z widokiem na kościół Mariacki i Rynek lub jednej z niewielkich sal. Wnętrza są bardzo przytulne i urozmaicone, obsługa sympatyczna, ceny niewygórowane. I dlatego moim zdaniem jest to miejsce tak popularne wśród mieszkańców Krakowa. Idealne dla wielu – zarówno dla tych, którzy chcą złapać oddech i zwyczajnie napić się kawy, jak i dla par czy dla niewielkich grup znajomych. Jest tam wiele miejsc, gdzie można swobodnie porozmawiać. No i nie zapomnijmy, że kawiarnia ta znajduje się na parterze kamienicy Hipolitów. Zatem powyżej na kilku piętrach znajduje się jeden z oddziałów Muzeum Krakowa – tzw. Kamienica Mieszczańska. Można zatem zaznajomić się z tym, jak żyli Krakowianie w XVIII i XIX wieku, poczuć klimat takiego mieszczańskiego domu i potem zrelaksować przy kawie czy wzmocnić siły lunchem w Magia Cafe & Bar. Jeśli słyszeliście o kocie Hipolicie, który tam pomieszkiwał przez lata (biało-czarny kot – symbol tego miejsca) – to muszę Was zmartwić – kot Hipolit odszedł na zasłużoną emeryturę. Żyje i ma się dobrze. Ale w kawiarni go już nie spotkacie ☺

 

Nowa Prowincja – ul. Bracka 3-5

To już miejsce kultowe.  Stare drewniane stoły, krzesła – każde z innej parafii, pyszna, gęsta czekolada. Oto z czym się kojarzy ten lokal w pierwszej kolejności. Będąc tam musicie się przyzwyczaić do powolności. Odstać swoje składając zamówienie, a potem spokojnie przecisnąć się do swojego stolika.

 

Nazwę ulicy przy której położona jest ta kawiarnia skojarzycie od razu – Bracka… tak, tak, to ta sama Bracka, co z utworu Grzegorza Turnaua „Na Brackiej”. Jak to było?

A w Krakowie na Brackiej pada deszcz
Gdy konieczność istnienia trudna jest do zniesienia
W korytarzu i w kuchni pada też
Przyklejony do ściany zwijam mokre dywany
Nie od deszczu mokre lecz od łez..”

 

Współzałożycielem tej kawiarni w 2004 roku był właśnie sam Grzegorz Turnau, którego zresztą wielokrotnie w tej kawiarni spotkałam. Obok Nowej Prowincji do 2011 działała Stara Prowincja. Obydwa te lokale były miejscem, gdzie spotykali się przedstawiciele życia kulturalnego Krakowa, pisarze i krytycy literaccy zgromadzeni wokół Uniwersytetu Jagiellońskiego.

 

Jakub Żulczyk w powieści „Instytut” opisuje swoją bohaterkę, która udaje się do Prowincji, by tam omówić sprawy: „Wsiadłyśmy w tramwaj i pojechałyśmy do kawiarni na Brackiej, tej należącej do znanego polskiego piosenkarza, który również mieszka na Brackiej i którego piosenki o deszczu na Brackiej zawsze wywracały mi żołądek na drugą stronę. W kawiarni panował równie zatęchły nastrój jak w kompozycjach piosenkarza”.

 

Nowa Prowincja posiada drewnianą antresolę, urządzono ją meblami z krakowskich targów staroci, wyposażono w pianino. Na półkach znajdują się liczne zegary, które wydaje się, że odmierzają nieco wolniej płynący krakowski czas. Jest tu też wiele książek. A sama kawiarnia była jedną z ulubionych kawiarni Wisławy Szymborskiej. Dziś jej zdjęcie wisi przy stoliku tuż obok baru. Stali klienci dostają tu swoją kawę bez konieczności przypominania, jaką lubią najbardziej.

 

Jeżeli wolicie sterylne, nowoczesne wnętrza… to Nowa Prowincja jest tego zaprzeczeniem. Ale nie o sterylność i nowoczesność tu w końcu chodzi.

Jeśli deszczowa atmosfera Brackiej sprawiła, że zapragnęliście słońca… to mam dla Was dobre rozwiązanie. Zajrzyjcie do Cafe Lisboa przy ul. Dolnych Młynów 3/4.

Jest to bardzo niewielki lokal, który powstał kilka lat temu z zainteresowań jego właścicielki Portugalią. To właśnie podczas pobytu w Portugalii pani Marta, założycielka i właścicielka Cafe Lisboa zainspirowała się smakiem pasteis de nata, a po powrocie do Krakowa metodą prób i błędów uczyła ich wypieku. Dziś te wypełnione kremem budyniowym ciastka są jedynymi i szybko wyprzedającymi się słodkościami w tej kawiarni. Do tego doskonała portugalska kawa, może być też kieliszek wina i inne portugalskie przekąski i voila. Człowiek od razu czuje, że żyje. Można usiąść przed lokalem, w ogródku lub w samej kawiarni (gdzie mieszczą się dosłownie 4 stoliki) i po prostu cieszyć się życiem. Ważne! Nie należy się nigdzie śpieszyć.

Blisko Cafe Lisboa – przy sąsiedniej ulicy – ul. Krupniczej 26 – mieści się inne, doskonałe miejsce, które warto odwiedzić zwłaszcza latem. Jest to Meho Cafe – kawiarnia położona w domu, w którym urodził się Stanisław Wyspiański, a w którym później mieszkał jego kolega z klasy – inny artysta światowej klasy – Józef Mehoffer. Stąd właśnie nazwa kawiarni – Meho Cafe. Warto udać się tam latem i usiąść przy kawiarnianym stoliku w cudnym, cichym i pięknym ogrodzie przynależącym do Domy Mehoffera (dziś to jeden z oddziałów Muzeum Narodowego). Trudno wówczas sobie wyobrazić, że to przepiękne i spokojne miejsce położone jest niemal w sercu Krakowa.

Miejsc, które są godne uwagi jest sporo więcej. Powyżej opisałam te, które najczęściej odwiedzam, są sprawdzone i godne polecenia.  Carpe diem i do zobaczenia w jednej z tych niesamowitych kawiarni.

#RokKobiet

Share This