Kultura social mediów.

Dyrektor Administracyjny Biznes Klub Polska, współzałożycielka warszawskich klubów Toastmasters Leaders, Vistula Toastmasters Leaders i Toastmasters Business Leaderstrener, a także trener wystąpień publicznych i moderator sesji networkingowych. – Aldona Bochen

 

Internet to dżungla…

 Tam się dzieją rzeczy, których naukowcy jeszcze nie do końca rozumieją. W gąszczu emotikon grasują dzikie trolle internetowe, które kuszone łatwymi celami plują trującym hejtem. Jak łatwo niedoświadczonym wędrowcom wpaść w te sidła. Albo co gorsza wniknąć w ekosystem i wrócić do świata zupełnie „zdziczałym”. 

 

Taka metafora pojawiła się w mej głowie, kiedy zastanawiałam się nad kolejnym artykułem dotyczącym kultury osobistej i kultury pracy. Gdzie jesteśmy najbardziej narażeni na jej brak, a jednocześnie najbardziej tego nieświadomi. W intrenecie właśnie. 

Korzystamy z niego machinalnie wręcz. Zaraz po przebudzeniu sięgamy po telefon, żeby przejrzeć Facebooka i Instagram. W drodze do pracy szybki rzut okiem na wieści ze świata. W pracy maile – tony maili! Po południu jesteśmy już trochę zmęczeni. Jeszcze ogarnąć zakupy, odrobić lekcje z dziećmi, wyprowadzić psa. Wieczorem znowu chwilka na social media. A tu! Kaśka znowu była na Majorce, a Paweł kupił nowy samochód. Znajomy z pracy udostępnił post, że szczepionki to zło! Pogoda w majówkę będzie fatalna. To wszystko krzyczy do nas z telefonu i wymaga reakcji. Obok tego nie można przejść obojętnie, to trzeba skomentować. Rano z nieznanych przyczyn budzimy się w złym humorze, który uwidacznia się w korespondencji firmowej. Klienci muszą poczekać na odpowiedź na maile. Gorszy dzień… 

Błędne koło. Może właśnie dlatego warto się zastanowić: kim właściwie jestem w świecie wirtualnym? Czy jestem tam sobą, czy swoją gorszą wersją? Czy jestem tam anonimowy? Przecież to co napiszę w komentarzu pod zdjęciem znajomego nie znika w magiczny sposób, kiedy spotkamy się w rzeczywistości. Zacznijmy zmieniać kulturę social mediów drobnymi krokami.

Prosta sprawa. Żeby być taktownym on-line wyobraź sobie, że jesteś off-line. Zachowaj ostrożność. Konto w serwisie oznacza przede wszystkim bycie częścią społeczności internetowej. W sieci znajduje się nie tylko Twój wizerunek, ale też związana z nim reputacja i wiarygodność. Coraz częściej zdarza się, że pracodawcy, współpracownicy, klienci szukają w sieci wiadomości na temat interesujących ich osób również na kontach prywatnych. 

Najważniejsze jest oddzielenie profilu prywatnego od profesjonalnego. Na LinkedIn powstrzymaj się od publikowania treści, które mogą dotyczyć niebiznesowych tematów. Tymczasem Facebook stawia na relacje towarzyskie, więc pewnie większość użytkowników z chęcią obejrzy relację z Twojej wycieczki do spa. Niezależnie od tego w obu serwisach zachowaj się uprzejmie. 

Mnie osobiście bardzo razi dzielenie się w serwisach społecznościowych każdą najbardziej intymną cząstką swojego życia. To dość skomplikowane zjawisko psychologiczne: jednocześnie potępiane ale i fascynujące. To jak oglądanie reality show. Niezdrowo przykuwa naszą uwagę, brzydzi ale wciąga. Publikując kolejną relację czy zdjęcie warto wstrzymać się i wrócić do niego za chwilę. Możliwe, że po jakimś czasie pożałujemy decyzji, zwłaszcza czytając komentarze. Tymczasem w internecie nic nie ginie. Nawet usunięte zdjęcie może z czasem wypłynąć na powierzchnię. Jeśli czujesz potrzebę podzielenia się istotną wiadomością, może o wiele lepiej będzie umówić się z przyjaciółmi na kawę lub zadzwonić. Opinia najbliższych jest najbardziej wartościowa. 

Jeszcze gorszą formą „internetowego ekshibicjonizmu” jest dzielenie się informacjami o znajomych bez ich wyraźnej zgody. Zatrzymaj się na chwilę i zastanów: czy kiedy ostatnio wrzuciłaś lub wrzuciłeś zdjęcie z imprezy, przeszło ci przez myśl, że inne osoby mogą być niezadowolone ze swojego wizerunku? Ty oczywiście wyglądasz bajecznie, ale możliwe, że koleżanka, która wiecznie się odchudza poczuje się bardzo źle przez tę widoczną fałdkę? Być może znajomy nie chciał, żeby pracodawca znalazł jego zdjęcie z drinkiem w ręku. 

No właśnie. W żadnym serwisie nie pisz źle o swoich pracownikach, pracodawcach, klientach. Nieprzemyślany komentarz w stylu „nienawidzę mojej roboty”, albo facebookowy status „szlachta nie pracuje”, może bardzo zemścić się w kolejnym dniu. Twoja aktywność może zostać bardzo łatwo zbadana. Sytuacje kryzysowe lepiej rozwiązywać twarzą w twarz. 

I na koniec zapamiętaj. Nie wszystko co znajdziesz w sieci jest prawdą. Zadaj sobie trud i sprawdź czy to, pod czym za chwilkę się podpiszesz nie jest kolejnym fake newsem. Publikując treści w portalu w pewien sposób udzielasz im swojej autoryzacji. I wiem, że zabrzmi to mocno, ale wystawiasz świadectwo swojej inteligencji. Mówiąc bardziej opisowym językiem: wystawiasz się na żer internetowych trolli. 

W internecie nic nie ginie. Przechodzi tylko w inną formę istnienia. Jak  w dżungli.

 

#RokKobiet

Share This