POMÓC SOBIE PRZEJŚĆ PRZEZ CHOROBĘ

Sonia Ziemba Domańska, psycholog i psychoterapeutka. Amazonka, aktywnie działająca w Fundacji Kochasz Dopilnuj. Media Planner, mama, żona, wulkan energii i motywacji. 

Rak piersi to w tej chwili choroba cywilizacyjna. Mam wrażenie, że im głośniej o niej mówimy, tym więcej wiemy, a to już ogromny krok w kierunku tak istotnej społecznie edukacji.

Dlaczego? Bo pacjent świadomy to pacjent spokojniejszy.

To pacjent, który wie jak wygląda jego schemat leczenia, wie czego może się spodziewać na każdym etapie diagnostyki i wie, gdzie po ewentualną pomoc sięgać. Nasza psychika jest bardzo plastyczna i naprawdę wiele zależy od naszego podejścia do choroby i tego co może nas czekać. Silne reakcje emocjonalne pacjenta są powszechne i normalne. Stanowią odpowiedź na zagrożenie zdrowia, a przede wszystkim życia w obliczu choroby.

W najbliższym czasie opowiem Wam o moich emocjach związanych z rakiem piersi, moim strachu, zwątpieniu, a także przypływie siły, który do dziś w sobie mam.

A ponieważ rak piersi dotyka także mężczyzn i coraz częściej to oni wskazują, że warto o tym mówić, będę używać formy „pacjent” zamiast kobieta, nie chcąc przypisywać nowotworu piersi tylko Paniom.

Silnie przeżywane emocje w trakcie choroby nowotworowej są źródłem zdecydowanie złego samopoczucia psychicznego, ale i fizycznego. Pamiętajmy, że każdy pacjent to człowiek, to zarówno i dusza i ciało, nie da się więc oddzielić zdrowia fizycznego od psychicznego. Na przykład odczuwany przez nas lęk objawia się m. in. drżeniem ciała, przyspieszonym biciem serca, suchością w ustach. Czy to normalne? Tak! Jak się z nim czujemy? Fatalnie! Dlatego lęk postrzegany bywa przez nas jako zbędny i niechciany. Należy jednak pamiętać, że jest on naprawdę ważny i znaczący w adaptacji choroby, podobnie jak inne, tożsame z lękiem odczucia: niepokój, strach, gniew, złość, żal, smutek, rozpacz. Wielu pacjentów szuka wówczas wsparcia u psychoonkologów i tu ich ogromna i jednocześnie bardzo wartościowa rola, ale my – my sami możemy radzić sobie z tak ważnymi a jednocześnie ciężkimi emocjami.

Jak więc możemy pomóc sami sobie?

Słuchajcie – da się. I mówię Wam to ja, neurotyk, histeryk, i ba! hipochondryk, który sam nad sobą zapanował! Serio Serio! Płakałam, wątpiłam, na zmianę z pewnością, że pokonam raka i spuszczę mu konkretny… wiecie co 😉 Co więcej, myślicie, że jako psycholog radziłam sobie lepiej? Szewc bez butów chodzi. Stare przysłowie, a ciągle aktualne.

Co więc jest dobre?

  • Nazywanie przeżywanych uczuć i emocji, np. boje się, nie wiem co robić, boje się, że umrę, co dalej?
  • Uświadamianie sobie ich źródła, np. boję się, że wkrótce umrę, boję się, że będę cierpieć.
  • Analizowanie faktów, które miałyby potwierdzać lub zaprzeczać przyjętym przekonaniom, np. czy moje wyniki świadczą o dobrym rokowaniu? Czy będę mieć przerzuty?
  • Jeśli chcesz płakać to płacz, jeśli chcesz krzyczeć to krzycz! Ja darłam się w łazience jak nikogo nie było w domu. Tak głośno, że zdzierałam gardło. Ale pomagało.
  • Wyrażaj i nazywaj, to szybciej sobie z emocjami poradzisz.

Zacznij od rozmowy z samym sobą. Zastanów się, czego oczekujesz od innych, zapisz to, zapisz czego oczekujesz od siebie samego w chorobie. Nazwanie ułatwi wyrażenie Twoich potrzeb, ponieważ uzyskasz lepszy wgląd w siebie, a tym samym spokój. Unikniesz niedomowień i pytań, które będą powodować twoją irytację, np. przez to, że będą się ciągle powtarzać. Pamiętaj ze inni ludzie często nie wiedzą, jak mają się zachować lub jak pomóc.

Ponadto warto:

  • Szukać wsparcia wśród bliskich – serio. Ja tego na początku nie robiłam i żałuję, ale ciężko było mi obarczać ich moimi ciężkimi emocjami. Sądzę, że gdybym po krótkim czasie otworzyła się, byłoby mi łatwiej oswoić początek choroby.
  • Odwoływać się do pomocy i wiedzy pochodzącej z wiarygodnych źródeł, książek i przede wszystkim – lekarzy. Oni naprawdę wiedzą co robią. Polecam Wam też liczne grupy wsparcia, w których można znaleźć wiele cennych informacji. Ale pamiętajcie, że to lekarz WIE.
  • Zachować świadomość, że przykre stany emocjonalne są normalne, fizjologiczne. I przemijające.

Zaakceptujcie to, że rak piersi ma swoje etapy przeżywania. Taki podstawowy schemat, który większość pacjentów przeżywa:

Etap szoku i niedowierzania jest to czas zaprzeczania, w którym uruchamiają się mechanizmy obronne, tj. udawanie, że to nic złego, że dam radę, że mnie to nie dotyczy, że diagnoza jest błędna. Mogą pojawić się zaburzenia snu.

Etap złości, w którym pojawia się nadmierne rozdrażnienie i złość oraz szukanie winnego choroby.

Etap układów i pertraktacji, w którym pojawia się stawianie życiu warunków
i usilna chęć powrotu do stanu sprzed choroby

Etap Depresji, w którym pojawia się senność, smutek, bezradność, przygnębienie, brak chęci do jedzenia. Uwaga! Może on trwać kilka tygodni i wówczas należy zgłosić się do psychoonkologa!

Etap akceptacji – mój zdecydowanie ulubiony. Trwa do dziś. Przynosi uspokojenie i lepsze zrozumienie samego siebie

I polecam Wam Mindfulness. Trening uważności. Działa cuda.

#RokKobiet

Share This